„La la lalki” poznańskiego Teatru Animacji, to seans niemalże spirytystyczny – dusze lalek przywołane po latach obnażają swoje „życie po życiu”.
Koncepcja jest prosta – oto stare lalki, dawne gwiazdy sceny, schowane w magazynach poznańskiego teatru, ponownie pojawiają się w świetle reflektorów. Lalka to specyficzny byt – stworzona w konkretnym celu, zgodnie z precyzyjną koncepcją artystyczną, ma wyznaczoną datę przydatności: moment zdjęcia spektaklu z afisza wyznacza jej śmierć. Smutne to troszeczkę, bo uzależnienie od aktorów-animatorów staje się przekleństwem lalek, które – często pozostając dziełami sztuki samymi w sobie – skazane są na zapomnienie, na zaleganie w teatralnych rupieciarniach. Tekst Maliny Prześlugi eksploruje losy lalek w ich „życiu po życiu”, dokonując przy tym obserwacji niebanalnej – to, co widzimy, nie zawsze jest prawdą. Bo właściwie – co widzimy, kiedy patrzymy na lalkę? Pewną metaforę, albo koncepcję spełniającą określoną rolę w wykreowanym świecie spektaklu. Zgadzamy się na jej mankamenty, może nawet braki, tak samo jak do pewnego stopnia zgadzamy się na iluzję teatru. Tymczasem w „La la lalkach” w reżyserii Artura Romańskiego dane jest nam doświadczyć transformacji lalki „symbolicznej” w lalkę „oczywistą”.
Postaci przewrotnie traktują swoją własną formę – świadome swojej fizyczności, upośledzeń, braków i niedorzeczności anatomicznych dokonują deziluzyjnej autoprezentacji. „Ja nie mam nogi! Ja nie mam nosa! Ja nie mam oczu!” wyśpiewują podczas sceny otwierającej spektakl. I byłoby to może nawet makabryczne, gdyby nie radosne tony bohaterów – ironicznie komentujące to, co przecież zawsze było w zasięgu naszego wzroku. „Witamy w naszym cudownym świecie, tu trosk i smutków nie znajdziecie. Spytacie – dlaczegóż, spytacie – jak to tak? Nie wiemy – bo mózgu też nam w sumie brak!”. Lalki występując tym razem jako one same (bo oderwane od dawnego kontekstu), stają się widoczne w sposób indywidualny. I tak na przykład pozbawiona ust lalka w stylu basic (stworzona z pozbawionej charakteru juty), śpiewa piosenkę mormorando, bo przecież inaczej śpiewać nie może; w końcu przemawia własnym, bo związanym z jej kształtem głosem. Z kolei Leśniczy uświadamia sobie, że nie ma nóg „i jakoś żyje”, by po chwili stwierdzić „a nie, przepraszam – nie żyję!”. Pewien dysonans poznawczy prezentuje nam postać Księżniczki, której skrytym marzeniem jest zostanie bakterią – nie tego spodziewalibyśmy się po niej na pierwszy rzut oka… Refleksja lalek co do własnych bytów zahacza także o trudne relacje z aktorami, którzy je animują oraz konstruktorami, którzy je tworzą. Z jednej strony chciałyby bowiem poznać „mamę” i „tatę”, jak zapewne myślą o swoich twórcach; z drugiej odczuwają niepokój związany z czyjąś obecnością (której dodatkowo nie potrafią do końca zrozumieć).
Największą siłą tej sztuki jest niebanalne poczucie humoru autorki. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio tak bardzo uśmiałam się w teatrze. Bo w końcu w ilu spektaklach można usłyszeć lalkę utyskującą na dzieci, które puszczają bąki na widowni? Albo zaniepokojoną tym, że ktoś jej gmera pod sukienką? I gdzie jeszcze można zobaczyć miniaturowego kurczaczka na kółkach, który zalicza życiówkę jeżdżąc po ścianach i sufitach? Mimo, że brak tutaj typowej fabuły (przez moment rozważałam ten brak w kategoriach mankamentu, ale mi przeszło), a konstrukcja tekstu opiera się na następujących po sobie songach, akcja między jedną opowieścią a drugą toczy się wartko.
Talent dramatopisarski Prześlugi nie jest jedynym czynnikiem wpływającym na wysoką jakość tego spektaklu. Zespół aktorski Teatru Animacji stworzył bowiem imponujące kreacje – aktorzy grają po prostu koncertowo. Znakomicie współpracują z przeróżnymi formami lalkowymi od jawajek zaczynając, na marionetkach kończąc, do tego są świetnymi wokalistami! Szczególnie pod względem wokalnym zapadły mi w pamięć dwie aktorki – Katarzyna Romańska, wyśpiewująca z humorem i grozą piosenkę Księżniczki-bakterii, oraz Julianna Dorosz wcielająca się w rolę Starej Matrony, bawiąc się przy tym stylistyką operetkową i wyciągając zaskakująco wysokie nuty. Aleksandra Leszczyńska jako przykurzona diva Renata zachwyca wokalem użytym ze swadą. Warto też wspomnieć o Marcinie Chomickim, który porywa widownię w komicznej piosence o koniu (który nie może ci pomóc), by później zachwycić melancholijną nutą w „Smutnej piosence o ojcu i matce”. Ach, i Marcel Górnicki, który w Potworze przechodzi płynnie między przejmującymi tonami dramatycznymi do pastiszowego tańca; nie można też zapomnieć o Magdzie Dehr, która w charyzmatycznym stylu tańczy wraz ze swoją lalką tango „Zdradziłeś mnie lalkarzu”. W najpoważniejszej scenie spektaklu świetnie odnajduje się Piotr Grabowski – interpretując w przejmujący sposób piosenkę Nie wychodźcie stąd, chyba nikogo nie pozostawia obojętnym. Wymieniłam wszystkich? I słusznie, bo nikogo nie można tu pominąć.
Całość okrasza muzyka Tomasza Lewandowskiego, który występując na żywo wraz z Pawłem Grzesiukiem i Kubą Fiszerem tworzy fantastyczną masę dźwiękową; na aranżacje łatwo wpadających w ucho kawałków składają się różnorodne stylistyki muzyczne o potencjale murowanych hitów.
Sekretne nie-życie lalek teatralnych, jak można byłoby alternatywnie zatytułować poznańskie przedstawienie, to frapująca, zabawna i świetnie zrealizowana opowieść o świecie, który na co dzień pozostaje dla widzów (zarówno dużych jak i małych) ukryty w niedostępnych zakamarkach teatralnych piwnic i magazynów. Jest to świat pełen barwnych osobowości, poważnych problemów, nieszczęść, radości i smutków. I choć humor i dowcip wiodą prym we wszystkich sferach widowiska, autorom udało się przemycić pewną ważną prawdę – lalka teatralna to byt obdarzony własną duszą, niezależną od odgrywanej przez nią postaci, tworzącego ją konstruktora, czy animującego aktora. Obserwacja ta oprócz pozytywnie rozumianej demaskacji zdaje się nieść także istotną wartość edukacyjną. Zaproszenie młodego widza teatralnego za kulisy, niewątpliwie rozbudza ciekawość i chęć dalszego eksplorowania różnorodnego świata teatru.
Sandra Szwarc
Malina Prześluga LA LA LALKI. Reżyseria: Artur Romański, muzyka: Tomasz Lewandowski, inżynieria papieru: Marta Madej, konsultacje choreograficzne: Karina Adamczak-Kasprzak. Prapremiera w Teatrze Animacji w Poznaniu 9 czerwca 2018.