Teatr im. Słowackiego pod dyrekcją Krzysztofa Głuchowskiego stał się miejscem, w którym nie tylko wystawia się dramaty Stanisława Wyspiańskiego, ale także eksperymentuje z jego twórczością zarówno poetycką jak i malarską. Wśród rozmaitych projektów poświęconych krakowskiemu artyście nie znalazł się do tej pory żaden stworzony z myślą o dzieciach. „Kwiat paproci” w reżyserii Jakuba Krofty, którego premiera odbyła się w mikołajkowy wieczór, jest propozycją dla najmłodszych widzów.
Maria Wojtyszko, autorka tekstu, swoją opowieść rozpisała na trzy wątki, których przeplatanie się wyznacza rytm spektaklu. Pierwszy z nich otwiera przedstawienie i nakłada na nie ramę akademickiego wykładu. Zanim kurtyna Siemiradzkiego pójdzie w górę, z publicznością wita się Hermes (pierwsza z licznych ról Lidii Bogaczówny) i zapowiada, że w ramach tego wieczoru zostaną ujawnione sensacyjne odkrycia dotyczące biografii Wyspiańskiego, który to zdaniem niektórych badaczy miał w dzieciństwie ze szczęśliwym skutkiem poszukiwać cudownego kwiatu paproci. Po tym jak z widowni głos zabiera Krytyk wewnętrzny (Tomasz Międzik), dochodzi do sporu dotyczącego prawdopodobieństwa wydarzeń przywoływanych przez Hermesa. Ostatecznie dyskusja zostaje ucięta by mogła rozpocząć się bajka, na którą widzowie przyszli do teatru. Zanim jednak to nastąpi, na scenę wjeżdża malutki pokoik o szarych ścianach, zamieszkany przez przyjaciół-malarzy, Stanisława Wyspiańskiego (Daniel Malchar) i Józefa Mehoffera (Antoni Milancej). W scenach, których głównym bohaterem jest dorosły Wyspiański poznajemy osoby z jego najbliższego otoczenia, między innymi ciotkę Jadwigę Stankiewiczową (Anna Tomaszewska) i narzeczoną, a później żonę Teofilę Pytko (Dorota Godzic). Bajka snująca się pomiędzy faktograficznym sporem Hermesa z Krytykiem, a scenami przedstawiającymi epizody z biografii artysty opowiada historię Stasia, chłopca, który dwukrotnie znajduje kwiat paproci, ale dopiero za trzecim razem zrywa go i wypowiada życzenie: chce być nieśmiertelny. Sekwencje bajkowe stanowią połączenie techniki animacji lalki-Stasia (świetny trzyosobowy zespół animatorów, w którym znaleźli się Dorota Wodzień, Rafał Domagała i Julia Dyga) i spotykanych przez niego bohaterów granych przez aktorów Teatru im. Słowackiego
Kiedy na scenie pojawia się wątek bajkowy, nie sposób nie zachwycić się wizualną stroną spektaklu, która swoją efektowność zawdzięcza połączeniu scenografii Matyldy Kotlińskiej, wspaniale wykorzystującej maszynerię dużej sceny krakowskiego teatru oraz projekcji multimedialnych autorstwa Jakuba Lecha. Przy pomocy obrotowej sceny, świateł i projekcji twórcy zmieniają przestrzeń lasu przemierzanego przez Stasia w grotę czarownicy, a później w scenę, na której trwają próby do „Wesela”, czy zaświaty, miejsce spotkania chłopca ze zmarłą matką. Niezwykle ciekawie wypadają nawiązania do plastycznych dzieł Wyspiańskiego, między innymi projektów witraży do katedry wawelskiej i katedry we Lwowie. Wizualne cytaty w nienachalny sposób pozwalają młodszym widzom zapoznać się ze sztuką Wyspiańskiego i nie tylko jego, bo twórcy pokusili się również między innymi o hipotezę dotyczącą powstania wielkiej ważki z „Dziwnego ogrodu”Mehoffera. Kolażowa form spektaklu wyraźnie sprawia dużo radości aktorom, tworzącym często po kilka świetnych ról. Jeśli chodzi o możliwości transformacyjne przoduje Lidia Bogaczówna, świetna zarówno jako Hermes – przewodnik po przedstawionej na scenie rzeczywistości i psotny duch – jak i w roli Kwiatu paproci, złośliwego stworzenia grającego z małym chłopcem w niebezpieczną grę. Tomaszowi Wysockiemu grającemu Chochoła oraz aktora niezadowolonego, że w „Weselu” przypadła mu rola Chochoła, udaje się skraść najzabawniejsze momenty spektaklu.
Maria Wojtyszko zdecydowała się napisać o pragnieniu nieśmiertelności artysty, którego od najmłodszych lat otaczała śmierć. Najpierw umarła matka, potem ojciec, a później w młodym wieku choroba zaczęła systematycznie niszczyć ciało artysty, przez co żył on pod nieustanną presją czasu widząc na horyzoncie widmo swojej śmierci i kres swojej sztuki. Jest to wątek niezwykle istotny w twórczości Wyspiańskiego, a jednocześnie znajdujący się niejako na marginesie narracji bardziej poręcznych na przykład w szkolnym nauczaniu. Choć twórcy w dużej mierze operują tonem komicznym, co czyni spektakl przystępnym i zajmującym dla młodszych widzów, nie unikają też poważniejszych tonów, które dominują w ostatnich scenach. Nieśmiertelność w przypadku Wyspiańskiego jest jednocześnie najszczerszym dążeniem i klątwą skazującą go na samotność wśród jemu współczesnych, którzy go nie rozumieli i współczesnych nam, widzom, którzy często bardzo słabo go znamy.
„Kwiat paproci” to piękny i wzruszający spektakl. Stanisław Wyspiański nie zostaje w nim ustawiony na marmurowym cokole, ale potraktowany jest z dużą czułością.
Zuzanna Berendt
Maria Wojtyszko, KWIAT PAPROCI, reżyseria: Jakub Krofta, scenografia i kostiumy: Matylda Kotlińska, muzyka: Paweł Szamburski, Patryk Zakrocki, multimedia: Jakub Lech, reżyseria światła: Damian Pawella. Prapemiera w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie 6 grudnia 2018.